Miesięczne archiwum: luty 2020

No dobra…a kiedy najlepiej rodzić?

No kiedy? Zastanawiasz się czy istnieje idealna pora roku? Czy w ogóle ma znaczenie jaka aura jest tłem twoich ostatnich tygodni ciąży, porodu i czasu z noworodkiem? Otóż jestem samozwańczym specjalistą, bo sprawdziłam już każdą porę roku 😉 Znajdziecie tu zatem nieco humorystyczne zestawienie plusów i minusów rodzenia wiosną, w środku lata, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, w środku jesieni, czy w czasie zimy prosto pod choinkę.

Wiosna radosna

Zacznijmy od minusów, tak na przekór tytułowi. Poród wczesną wiosną często oznacza konieczność kupienia gigantycznej kurtki typu buka po to, aby końcówka zimy upłynęła nam w miarę ciepło. Poza tym błagam… kto jest wstanie ubrać rajstopy w dziewiątym miesiącu ciąży?
Możliwe więc, że gdy zdecydujecie się na tę opcję otworzycie sezon na sandały klapki i… cokolwiek w co jeszcze się mieścicie.
Tak naprawdę nie wiadomo też jakie ubranka kumulować dla noworodka w większych ilościach, bo pogoda może być …każda. Nie na darmo mawiają „kwiecień plecień”. Szykując wyprawkę dla piątego uszykowałam się na ciepłe dni majowe, ale chłopak pojawił się już kwietniu i ciepłe bluzy a nawet cienki kombinezon po jesiennych braciach okazał się niekiedy konieczny.

Generalnie muszę jednak postąpić nierozsądnie i zdradzić już na początku, że wiosna jest moim ulubionym czasem na powiększenie rodziny. Wszystko budzi się do życia, a słońce pomaga nie zatapiać się w baby blues. Kwiaty, nowalijki, świeża zieleń… to wszystko jest idealną oprawą dla nowego życia. Nie strach zabrać malucha na krótkie spacery już w pierwszych dniach, kiedy nie potrafi jeszcze sam regulować temperatury swojego ciała. Potem lato na kocyku z bobasem który uczy się podnosić głowę, pierwsze warzywka jesienią. Bosko!

Gdy zaczyna się lato, a z latem wakacje…

Rodzenie w temperaturze powyżej 30 stopni powinno być dodatkowo nagradzane. W ogóle trzeci trymestr przypadający na czerwiec, lipiec i sierpień to prawdziwe wyzwanie. Sapiesz, kapie ci z czoła pot… na obiad podajesz lody. Albo sami niech sobie wezmą. Prysznic odwiedzasz częściej niż ma to sens, a plażowanie ze sporym brzuszkiem jest tym trudniejsze im dalej do toalety. No, ale i tutaj mamy plusy.
Wytężając umysł mogę wymienić o takie:
-nie trzeba nosić rajstop.
-Są arbuzy i truskawki.
-Można jeść lody bez ryzyka, że ktoś zwróci ci uwagę, że za zimno.

-No i gdy maluszek się urodzi nie wymaga przebierania w setki warstw. Możesz przewidzieć że lekkie bawełniane rampersy, body, kaftaniki będziesz używała gdy trzeba wyjść do ludzi 🤣

Jesień ach jesień … złote liście spadają w dół…

Rodziłam jesienią wczesną i już taką zaawansowaną. Niewysłowioną zaletą jest to, że się siedzi w sweterkach, z herbatą na kanapach. No spełnienie marzeń, gdy ty już naprawdę nie możesz się poruszać bez jęków. A! W temacie schylania. Końcówka ciąży to czas w którym pomalowanie paznokci u stóp czy ogolenie łydek graniczy z cudem gimnastycznym, zatem przyzwolenie, aby przywdziać skarpety z owczej wełny i pulchne dresy jak prawdziwe jesieniary (te mniej instagramowe) naprawdę nas urządza. Potem gdy maleństwo jest już po tej stronie świata możemy bezkarnie zamknąć się w pieczarze i tuczyć je na zimę. No chyba, że to nie jest Twoje pierwsze maleństwo … wtedy okazuje się, że ci starsi zaczynają coroczny festiwal kataru, który ciągnie się (fuj) do pierwszych wiosennych promieni słońca. W placówkach edukacyjnych zaczyna się wymiana wirusów pospolitych, ale i tych bardziej wymagających jak ospa.
Nie polecam chorowania.
A jak już się zdarzy to życzę zdrowia.
Psychicznego dla matki i ojca.

Hu hu ha! Zima zła.

Nie dajcie się zwieść podtytułowi. Problemy są oczywiście:
-Kurtka się nie dopina, a już bez sensu kupować większą tydzień przed terminem.
– Śliskie zamarznięte kałuże tworzą niebezpieczne podłoże dla spieszącej się na tramwaj „bańki wstańki”.
– No i w ogóle. Sezon grypowy, warzywa nieświeże, tyle trzeba zrobić…

Mówiłam nie dajcie się zwieść pozorom! Urodzić maleństwo przed świętami to jedna z bardziej romantycznych sytuacji na świecie. Oczywiście choinka taka trochę będzie niedopieszczona, pierogi kupione, kapusta przypalona, a reszta od teściowej, ale taki mały słodki dzidziuś w otoczeniu światełek i kolędowania nad żłóbkiem 😭ach. No i inaczej wtedy się patrzy na tą Maryję … co to w szopce dała radę. Wszystko ma inny smak gdy perfekcyjne przygotowania można, a nawet trzeba odpuścić! A gdy przyjdzie wiosna wasz maluch będzie właśnie zaczynał przygodę z jedzeniem, z dziarskim poruszaniem się więc w samą porę przyjdzie cieplejszy czas!

Nie wiem czy udało mi się Was odstraszyć czy zachęcić do którejś z opcji, ale mam nadzieję, że przynajmniej rozśmieszyć i przekonać, że każda pora ma swojego amatora 😁

Jak nadaliśmy 7 imion.

Każde dziecko to inna historia, a nadanie imienia dziecku jest dla mnie osobiście jednym z bardziej ekscytujących momentów. Nie zawsze było to takie proste, ale czasem pomysł objawiał się naszym oczekującym głowom jak coś oczywistego i znanego od początku świata. 

Te piękne układanki zamówiłam u @tatutatam

Zacznę tą historię od tego, że gdy byłam w podstawówce postanowiłam: ” będę mieć syna Jakuba. Kubusia, Kubuleńka” 😂.
Okazało się jednak, że właśnie tak nazwali mojego męża co sprawiło, że ta opcja odpadła.
Trzeba było kombinować coś nowego i to we dwoje. Nie zawsze potrafiliśmy od razu dojść do porozumienia, ale ostatecznie trafialiśmy w dziesiątkę 😉

Gdy okazało się, że będziemy mieli chłopca zaczęłam snuć wizje o małym Bonawenturze, Sewerynie lub Augustynie … Okazało się, że żadna z tych propozycji nie przypadła do gustu drugiemu głównemu zainteresowanemu. Miotałam się niespokojnie i proponowałam kolejne, bo już jakoś chciałam zwracać się do tego brzucha…

Jeremiasz

Pewnej nocy mój mąż się obudził. Usiadł na łóżku. I powiedział „To będzie Jeremiasz!” Po czym padł i spał dalej. 

A ja wtedy oczywiście usiadłam i stwierdziłam, że ma racje! To jest właśnie to imię. Rano nie pamiętał chyba do końca co i jak, a ja z tej ekscytacji nie mogłam spać. Od tej chwili to był Jeremiasz.
Gdy się urodził, zobaczyłam go …ten jego nosek, te mądre oczka nie miałam wątpliwości. To imię można przetłumaczyć jako: „Jahwe podnosi”. Jest taki fragment  w księdze Jeremiasza ( 1,5-8) który mam nadzieje, że będzie go niósł przez życie.  

Hania

Nasze drugie dziecko nazwałam ja. Kiedy myślałam o tym czy ono jest… patrzyłam sobie przez okno w domku w górach na piękne, soczyście zielone polanki z owieczkami. Powiedziałam wtedy do Kuby, że jeżeli to będzie dziewczynka nazwiemy ją Haneczka. Niestety byliśmy jej rodzicami bardzo krótko bo straciliśmy ją w trzecim miesiącu ciąży. Ale jest i na mnie czeka moja Hania.

Noemi

 To imię oznacza „moja słodycz”. Odkąd poznałam jako mała dziewczynka dwie Noemi byłam zachwycona. gdy zatem pewnego dnia, usłyszałam jego znaczenie nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że pasuje do tej historii jak ulał. Gdy się urodziła tak bardzo przypominała mi moją młodszą siostrę, że dostała drugie imię po cioci – Franciszka. 

Samuel

Nie wiem czy wiecie, ale to imię należało do bardzo popularnych w XVII wieku w Polsce wśród szlachty 😃 Tłumaczy się jako „Bóg wysłuchał” i choć nie zdawaliśmy sobie sprawy, gdy je wybraliśmy pasuje doskonale. Gdy myśleliśmy o 3 dziecku, co jest już nieco szalone 😉 stwierdziłam, że w sumie … chciałabym, ale modliłam się, żeby nie było żadnych komplikacji w ciąży i przy porodzie i … Wysłuchał! 

Borys

Połowę tej ciąży mieszkaliśmy w Rosji. Daleko za Uralem, gdzie nawet miasto wydaje się bardziej dzikie i nieokrzesane niż nasze europejskie. Zastanawialiśmy się jak nazwać tego małego chłopca, którego moc zaskoczyła wszystkich gdy miał kilkanaście tygodni. Lekarz podejrzewał…, a nawet zapewniał, że stracimy tego malucha…, a tu proszę po uruchomieniu aparatu USG od razu naszym oczom ukazał się skaczący żywo, malutki dzidziuś. Wróciliśmy do Polski, ale temat wschodnich imion ciągle nie dawał mi spokoju. Propozycja „Borys” była w naszej czołowej 7 imion do użycia, ale dopiero gdy przeczytałam o świętym Borysie byłam zachwycona, był to pierwszy chan Bułgarii który przyjął chrzest, istnieją wersje, że nawrócił się dzięki swojemu niewolnikowi i miał w nosie porady życzliwych. No jakoś mnie to urzekło. Do tego znaczenie tłumaczy się jako „wilk” lub „waleczny” co … pasuje jak ulał 😂

Stanisław

Jest to typowe imię bumerang, które wracało do nas przy KAŻDEJ ciąży. W końcu poczuliśmy, że to jest to imię. Gdy poznaliśmy się z tym miękkim, uroczym chłopcem po jego narodzinach… no wymiękliśmy 😂 „Stasiu” „Stasinek” pasuje do niego idealnie. Do tego rok 2018 był rokiem Stanisława Kostki, którego historia też jest jedną z moich ulubionych.

Nina

Przekonywałam Kubę i przekonywałam😂 trochę trwało zanim dał się namówić, ale już od pierwszych dni przyznał mi rację, że to właśnie to. Poza tym tak się złożyło, że tez dostała spontanicznie drugie imię – Agnieszka, po położnej, która przeprowadziła nas na drugą stronę porodu. Święta Nina była Apostołką i jest patronką Gruzji.

Czy jeszcze kogoś nazwiemy nie mam pojęcia, ale świat jest pełen pięknych historii i znaczeń. Zawsze będę też pod wrażeniem jak to jak dziecko nazwiemy ma znaczenie.