Nudne siedzenie w domu z dziećmi.

Każdego dnia trochę się nudzę…To może brzmi zabawnie biorąc pod uwagę, że w naszym domu zawsze jest coś do zrobienia i jakiś maluch mnie potrzebuje.

Ktoś mnie ostatnio spytał czy lubię bawić się z dziećmi…

Trochę tak, a trochę nie. Jest mnóstwo uroczych chwil, fajnego budowania z klocków, wspólnego czytania, malowania… tyle tulenia i rozmów… Ale nie jestem fanką czytania trzeci raz tej samej książki(a kto ma dwulatka z fazą np. na konie ten wie, że czasami książka o koniu trzy razy dziennie to minimum) .

Zabawa w malowanie, kojarzy mi się ze sprzątaniem i rozterkami starszych, że “ktoś ubrudził białą!” lub piskiem młodszych, że chcieliby rozlewać wodę i malować bratu obok twarz… od lat przeglądam blogi z inspiracjami zabaw i staram się robić coś nowego co jakiś czas, jednak nie mogę stwierdzić, że robienie “prac plastycznych” z dziećmi mnie uszczęśliwia… to trochę jak z ćwiczeniami po dłuższej przerwie. Stękam wstając z kanapy, szuram kapciami i z mocno zaciśniętymi oczami myślę “oni chcą się rozwijać – sprzątanie zajmie 15 minut, a to jest mało – potem sobie odpocznę”… Jedno z moich pierwszych odkryć jest takie, że jeśli “malujemy” to ja też szykuje sobie fajny pędzel i kartkę, karton… i maluję swoje. Trochę łatwiej mi wtedy oderwać głowę od martwiąco kapiącej ze stołu czerwonej farby …

Dni takiej mamy są przepełnione rutyną. Budzę się i codziennie te same działania, aby zapobiec kataklizmowi. Pieluchy, mleka, “kto nie był jeszcze w toalecie?” do trzylatków… szybka owsianka( jeśli jest poniżej zera na dworze), albo płatki (jeśli jest ciepło). Modlitwa, kawa, szybkie “do zobaczenia!” mężowi i podrzucenie “lanczboksa”… och nikt mnie nie potrzebuje! Popatrzę sobie w instagrama, bo książkę to aż żal będzie porzucić za 5 minut…

“mamooooooo…”

I tak kulam się od pralki do zmywarki jednocześnie odpowiadając na pytania z zakresu zainteresowań radosnych pociech. Nie koniecznie pokrywają się z moimi…
Zauważyłam w pewnym momencie, że choć dzień był przepełniony wydarzeniami tak naprawdę dobrymi, pięknymi, ciekawymi to mi jest coraz trudniej angażować się w to “mamowanie” na 100%.

Potrzeba mi było paru lat, żeby zrozumieć:

Jeśli jestem zmęczona – pora odpocząć, a nie rezygnować.

To może się wydawać na początku przedziwne, ale szczególnie po “nudnym” dniu, gdzie jedyne osoby z jakimi rozmawiałam miały poniżej 120cm wzrostu, i właściwie NIC się nie działo to właśnie wtedy musiałam odpocząć. Czasami był to wypad do lidla po “nicszczególnego”, czasami spotkanie z koleżankami… ostatnimi czasy odpoczynkiem dla mnie jest wyjście na babską siłownie na jakiś niewymagający pilatesik. Już sama podróż tramwajem, szybki marsz bez wózka, czy spokojne ćwiczenia bez rozpraszania sprawiają, że wracam chętna do czytania po raz milionowy tej samej książeczki.

Jeśli mogę Ci cokolwiek polecić – droga matko malutkich dzieci – znajdź swój sposób na odpoczynek. Dwu godzinna drzemka, czytanie książki w parku, paznokcie… obojętnie. To malutkie dbanie o bycie sobą jest niezbędne jeśli widzę, że brakuje mi zaangażowania w BYCIE RAZEM z dziećmi.

Podczas pisania tego niedługiego tekstu odprowadzałam naszego synka 14 razy do swojego łóżka. Pewnie bym oszalała, gdyby nie to, że napisałam ten list do Was MIMO WSZYSTKO.


8 przemyśleń nt. „Nudne siedzenie w domu z dziećmi.

  1. Dziękuję Maja.mam tylko trójkę maluchów a tak często zapominam o sobie.napisalas o wszystkim co waZne.dzieki

  2. Wspaniałe! Co prawda już nie siedzę w domu z młodą, niestety musiałam wrócić do pracy … Ale pamiętam to codzienne wyrzucanie sobie – moje dziecko nie rozwija się przeze mnie ! – bo nie chce mi się tego…tamtego … cieszę się, że nie jestem sama. W czasach #instamateczek ciężko nie wpaść w depresję :/

    1. o to ! o to! Wyobraź sobie, że się rozwijają jak dajemy im się ponudzić też <3

  3. Idealne w punkt! Ostatnio właśnie się „żaliłam”, że ja to już nie mam pomysłów co z dzieckiem robić. Ma 3 miesiące i już czasami mam dosyć tego gadania jakby do siebie, przekładania, przewijania, lulania itd. W kółko to samo. Dla siebie postanowiłam spróbować wrócić do pracy na pół etatu z możliwością pracy z domu, chociaż chyba i tak będę ochoczo chodzić do biura bo mam bliziutko… zawsze to jakieś oderwanie się. I nawet mimo godzin 6-10 czuje podekscytowanie na sama myśl o tym 🙂

  4. Ja mam wielki problem czasem, żeby się zebrać do prostych codziennych czynności, czy to wokół dzieci, czy wokół domu. Tak niestety działa na mnie rutyna, gdy trwa za długo. A dzieci mam znacznie mniej, bo tylko 2. I niejednokrotnie jest mi głupio jak sobie pomyślę, że np. taka Ty z tą samą rutyną musisz się mierzyć co dzień i to na większą skalę, a jednak mieszkanie Twoje na ogarnięte wygląda a i rodzina chyba głodem nie przymiera. I niejednokrotnie refleksja ta każe mi ruszyć tyłek w troki i zabrać się nieco za swój chlew. 😉

  5. Cześć, bardzo mi się podoba, jak piszesz. Mam czworo dzieci, ale starszych :15-13-11-5, dwóch synów i dwie córki. powiem tylko jedno , czas pędzi jak szalony, sama nie wiem, kiedy te słodkie lata niemowlęce minęły. Uważam, ze czas ich dzieciństwa, a naszej pełni sił to najpiękniejszy czas w życiu. Cieszę się, że jesteście i życzę wszystkiego dobrego.

  6. Jestem tatą wychowującym 2 synów. Skorzystałem. Pięknie się to czyta. Tyle by się chciało napisać. Dziękuje młodsza mamo.

Możliwość komentowania jest wyłączona.