Miesięczne archiwum: listopad 2020

Nietypowy wózek dla rodzeństwa: Vidiamo Limo.

Wiem, że czekaliście na tą recenzję już jakiś czas, bo dostawałam od was sporo pytań o wózek, który dostaliśmy do testowania. Postaram się tu zawrzeć wszystkie najważniejsze myśli i wrażenia, bo używamy go już rok 🙂

Skąd się wziął pomysł na taki wózek?

Pomysł na wózek zrodził się w głowie francuskiej mamy trójki dzieci, w momencie gdy zamarzyła, aby w jej spacerówce pojawiło się dodatkowe siedzonko dla zmęczonego wędrówką starszaka. Jak pomyślała tak zaprojektowała, założyła firmę i oto są !

Jaki to typ wózka?

To spacerówka o małych, typowo miejskich kółkach, jednak zwrotna i bardzo stabilna. Sama konstrukcja, jest na tyle wytrzymała, żeby tą dwójeczkę unieść.
Nie jest to typowe rozwiązanie, i nie kojarzy mi się z żadnym innym, które mogłam przez lata testować, bo do tej pory, jeżeli jakiś wózek miał doczepiane siedzenie – trzeba je było mieć przy sobie, żeby je użyć.
A tu siedzonko jest wbudowane i może się całkowicie schować pod główne siedzenie, nie zabierając przy tym zbyt wiele miejsca.
To bardziej coś pomiędzy wózkiem z dostawką, a typowym podwójnym wózkiem “jeden za drugim”.

Dla kogo taki wózek może okazać się strzałem w dziesiątkę?

Z naszych testów wynika, że najlepiej sprawdzał się przy różnicy wieku powyżej 2 lat. Niestety w przypadku mniejszej różnicy wieku np. rok i 4 miesiące, okazywało się, że ten “starszak” ciągle jeszcze więcej odpoczywa w wózku i potrzebuje innego typu siedzenia na długie wyjścia. Maksymalne obciążenie wózka to 30 kg, czyli np. mój dziewięciomiesięczny maluch i trzylatek plus trochę zakupów daje radę.

Jeżeli twoje starsze dziecko z dwójki maluchów jest w wieku 2,5 lub więcej lat do około 5, zdarza się że potrzebuje odpocząć i marudzi pod koniec spaceru, że “taaaak dalekooo”. W takich przypadkach właśnie przydawało mi się przednie krzesełko.
Kilka całkiem sprawnych ruchów i marudny 3 latek siadał. Co istotne nie było konieczne wyciąganie malucha, żeby rozłożyć dodatkowe siedzisko dla starszaka.
Mimo, że przednie siedzenie nie jest rozkładane do leżenia, dwa razy nawet w nim zasnął. Ważna uwaga od producenta jest taka, że na przednim siedzeniu nie powinno siedzieć dziecko poniżej roku.



“Ale gdzie budka?”
Przednie siedzenie nie ma osłony przed deszczem – chyba, że założymy folię przeciwdeszczową – nam raz udało się jej użyć. Nie jest jakaś super wygodna, ale na pewno nie byli przemoczeni zanim dobiegliśmy do najbliższego schronienia.
Częściej jednak potrzebny był parasol, aby ochronić głowę od słońca. Można zamówić taki dedykowany do tego modelu i dodać nieco cienia nad starszakiem.

Czy on ma gondolę?”
Dostępna jest też miękka gondola, więc jeżeli ktoś (tak jak ja) lubi mieć wyciąganą mini gondolkę, może ją zamontować na tylnie siedzenie lub zdemontować materiał i przyczepić bezpośrednio do stelaża. Wygląda to całkiem dobrze, a wózeczek jest maluteńki, dlatego często korzystałam z niego gdy szłam do lekarza, sklepu, jechałam tramwajem z niemowlakiem. Wszędzie się mieścił i tak bardzo go polubiłam, że używałam stale jako pojedynczego. Główne siedzisko rozkłada się na płasko.

“Czy on da radę zimą?”

Zima zimie nie równa… W Poznaniu było w tym roku ciepło, więc nie było problemem, że starszak nie ma śpiworka. I tak był raczej biegającym i ciepło ubranym eskimosem. Natomiast do głównego siedzenia, właściwie bez problemu można zamontować ciepły śpiwór w standardowym rozmiarze.
Nie próbowałam nim jeździć po śniegu, bo nie miałam okazji, ale wydaje mi się że to nie jest wózek do spacerów po zaspach tak jak każda spacerówka.

Czy to wózek do lasu?”
Moim zdaniem to miejska spacerówka. Sprawdzi się w parku, centrum handlowego, w komunikacji miejskiej itp.

Czy jest pakowny?”
W bagażniku pod wózkiem zmieści się naprawdę sporo. Szczególnie gdy wysuniemy przednie siedzenie. Dawałam radę zmieścić w nim 5 wiatrówek, koc na piknik, dwa litry wody i sporo przekąsek 😀
Nie ma problemu, żeby powiesić torbę przewijakową na rączce, bo jest bardzo stabilny. Ma też kieszeń na zamek w budce. Bardzo praktyczna.
Ja mam też dodatkową torbę “zakupową”, która mieści się na przednim siedzeniu. Super sprawa i korzystam z niej często. złożona bez problemu mieści się pod wózkiem i czeka gdy będzie potrzebna.

Kończąc chcę wam jeszcze dodać, że gdy dystrybutor zgodził się na nasze “ambasadorowanie” temu wózkowi piszczałam z radości, bo tego typu pomysły jakie miała projektantka chodziły mi po głowie odkąd miałam swoją pierwszą “parkę” rok po roku 🙂 Więc gdy zobaczyłam, że ktoś te pomysły wprowadził w życie byłam zachwycona.
Wózek służy mi nadal regularnie i jeżeli tylko pasuje do twojego stylu życia z dziećmi to polecam 🙂

Podsumowując

zalety:
– Nie musisz wozić, nosić przechowywać dodatkowego siedzenia, jest wbudowane
– to malutki wózeczek. złożony nie zagraca strasznie korytarza, wejdzie do małych bagażników.
– stabilny.
– całą “tapicerkę” możesz ściągnąć i wyprać
– sporo miejsca na bagaże. hitem jest dodatkowa torba.
– możesz do niego samodzielnie wybrać akcesoria których potrzebujesz
– sprawdzi się dla rodziny gdzie starsze dziecko już dużo chodzi, nie śpi w czasie spaceru jednak potrzebujemy od czasu do czasu go posadzić.

wady:
– nieco mało miejsca na nogi na tylnym siedzeniu, gdy siedzi na nim dziecko 3 letnie bywa niewygodnie, ale w tym wieku może siedzieć już z przodu 🙂
– trochę za “płytka” budka nad głównym siedziskiem gdy dziecko jest w najbardziej wyprostowanej pozycji siedzenia.
– jest nieco ciężki jak dla mnie żeby z nim skakać po schodach… no ale to podwójny wózek, więc nie oczekiwałam cudu w kwestach wagi:)



Czy nasze dzieci wierzą w Mikołaja?

Co roku pod koniec listopada mam od was masę pytań o to jak wygląda w naszym domu adwent, wigilia i kwestia szaleństwa prezentowego w grudniu. Tyle ważnych dni, które mają wyjątkowe znaczenie dla dzieci… i dla nas jako rodziców. Mam nadzieję, że znajdziecie odpowiedzi na wszystkie, a może nawet coś was zainspiruje do świętowania w tym roku.

6.12.

W naszym rejonie bardzo popularna jest tradycja podrzucania w tajemnicy niewielkich prezencików do butów domowników w czasie nocy z 5 na 6.
Oczywiście obuwie musi lśnić czystością, więc nawet najmłodsi dostają mokre chusteczki i pucują.
Wcześniej opowiadamy im historię o św. Mikołaju z Miry o którym znamy raczej legendarne historie, napisane już kilkaset lat po jego śmierci) Jest w nich ukryta piękna myśl o dobroci, dzieleniu się tym co się ma nie oczekując nic w zamian.

Naszą ulubioną legendą jest ta o trzech ubogich siostrach, które potrzebowały pieniędzy na wiano. Gdy dowiedział się o tym Mikołaj, w środku nocy, przebrany by nikt go nie poznał, zakradł się po ciuchu i podrzucił potrzebne złoto przez okno.
Dlatego my czekamy czy gdy będziemy smacznie spali ktoś potajemnie podrzuci nam coś do buta.

Jakie są efekty? Dzieci trochę gorzej zasypiają wieczorem, ale rano mamy masę radości. Co więcej czasem zmartwieni czy rodzice też będą mieć niespodziankę podrzucają ją sami! Oczywiście w największej tajemnicy.
Inną ważną kwestią jest szacunek do rodzin w których “wiara w Mikołaja” jest bardzo ważna.

Uczymy nasze dzieci, że nie powinny innym dzieciom mówić, że wiedzą skąd się biorą prezenty np. w przedszkolu. Nasze dzieci też nie boją się przebranych mikołajów, wiedzą, że to ktoś bliski i życzliwy kto nie chce być rozpoznany po to żeby niespodzianka się udała. A na ich pytanie “dlaczego u niektórych ludzi Mikołaj przychodzi też w wigilię” mówimy, że… widocznie taką mają tradycję. Opowiadamy im o dziadku mrozie w rosjii, o aniołku w innej części Polski… i o tym, że tradycje i spędzanie świąt są naprawdę różne, I TO JEST PIĘKNE!

Adwent

To wyjątkowy czas przygotowań do wigilii i świąt. Ponieważ jesteśmy wierzący, nacisk kładziemy na narodziny Jezusa. Najważniejsze przyjęcie urodzinowe w roku. Mieliśmy różne podejścia do kalendarzy adwentowych, jednak z małymi dziećmi trudno przewidzieć czy konkretnie tego dnia będziemy w stanie piec pierniczki czy inne specjalne zdania. A kalendarze z mini prezencikami wg. nas nie do końca uczą oczekiwać, a raczej stale konsumować. A te z czekoladkami? Gdy nasze dzieci dostały takie trudno było im jeść po jednej dziennie. I to w dodatku tylko ze swojego kalendarza… 😀
W tym roku planujemy skupić się na oczekiwaniu. Na ścianie w kuchni zawiśnie symboliczny kalendarz z dniami od 29 listopada – to wtedy wypadnie pierwszy dzień adwentu. Chodzenie na roraty przerastało nas logistycznie co roku, więc w 2020 nic się nie zmieni 🙂 Może gdy będą starsi. Staramy się rozmawiać z nimi na temat postanowień adwentowych – nie jest to jednak nie jedzenie słodyczy, bo generalnie jemy je okazjonalnie. Raczej nakierowujemy ich na dobre uczynki, na uważność w kwestii przebaczania i …jałmużnę! To naprawdę dobry czas w roku, żeby uczyć ich wrażliwości na ubogich.

Ważnym wydarzeniem jest dla nas budowa szopki. Trochę działań plastycznych, trochę rozmów, trochę poparzonych palców klejem z pistoletu i nasze figurki znalezione na allegro. Takie bardzo tradycyjne, ale mam do nich sentyment. Nie dokładamy jednak najważniejszej figurki, a trzech króli stawiamy gdzieś dalej, bo przyjdą dopiero szóstego stycznia 🙂

Oczywiście jest to też czas przygotowań technicznych i materialnych naszego domu. Staramy się zamykać temat prezentów jak najszybciej i pakować je kilka dni przed świętami zanim zacznie się “młyn” w kuchni. Poza tym staramy się robić grubsze porządki w zakamarkach naszego domu. To świetna motywacja, żeby przyjrzeć się co mamy, co nam się nie sprawdziło i … wystawić to na sprzedaż, wywieźć na gratowisko, wydać komuś komu się przyda.

Wigilia

Przygotowania do niej zaczynamy jakieś 3-4 dni przed. Sporo gotuje sama, ale wymieniam się potrawami z moją mamą i teściową. Dzięki temu mamy istny przegląd dań z różnych rejonów Polski przywiezionych od szwagrów, po prabaciach itp. Istna kuchnia fusion! I faktycznie wychodzi ich 12 🙂 Porcje robimy niewielkie, a z talerzami tego co jeszcze jest krążymy w kolejne dni po rodzinie i raczej nic się nie marnuje. Tego dnia ubieramy też choinkę, kończymy ozdabiać dom.

Sama uroczysta kolacja jest dla nas bardzo ważnym czasem na rozmowy z naszymi dziećmi. Dlatego od kilku lat decydujemy się spędzić ją w najściślejszym gronie rodzinnym. Ubieramy się odświętnie, malujemy, czeszemy…nawet buty na obcasie. Koszule jednak w tym roku planuje w czerwoną kratę, a nie białe 😀

Zaczynamy od przeczytania fragmentu ewangelii mówiącego o narodzinach dzieciątka. To właśnie wtedy najmniejszy chodzący członek rodziny wkłada figurkę do żłobka. W zeszłym roku nawet zaczęliśmy śpiewać “chwała na wysokości” razem z chórami aniołów z czytania.

To wszystko sprawia, że nawet najmłodsi zauważają wyjątkowe znaczenie naszego świętowania. Potem dzielimy się opłatkiem, ale bez dłuższych życzeń. I zaczyna się jedzenie. Dzieci mogą jeść co chcą, w najgorszym przypadku jedzą głównie pierniki.
Zachęcamy do próbowania i to co najbardziej im pasowało do tej pory to: Zupa rybna, smażone pierożki z kapustą, ryba i czasem sałatka z fasoli.

Po jedzeniu idziemy na spacer! TAK, TAK… Co roku jednak tata zapomina ubrać butów i musi wrócić do domu… potem mama przypomina sobie, że nie wyłączyła piekarnika, aż w końcu spacerujemy ulicą kilkanaście minut.

Kiedy pora wracać, ja pytam kto chce kakao… Dzieciaki krzyczą, że coś się pojawiło pod choinką. ( czasem też szybko coś podrzucają co sami przygotowali).

Odpakowujemy najwolniej jak się da. Każdy musi zaprezentować co dostał. Czasem ktoś się domyśli od kogo był prezent i ze śmiechem wołamy hasło: “dziękujemy kochanemu gwiazdorkowi”.

Co roku udaje nam się też trochę kolędować, ale nie mamy określonego momentu. Wiele rzeczy dzieje się spontanicznie i jak to w dużej rodzinie… JEST GŁOŚNO i ktoś się czasem obrazi, albo coś w tym stylu, jednak na samą myśl, że już niedługo przyjdą te dni sprawia, że czuję miłe ukłucie w sercu.