Temat rodzeństwa z małą różnicą wieku jest rozległy i dla wielu osób … emocjonujący. Postanowiłam opisać wam nieco moich przemyśleń i anegdot.
OWSZEM TO JEST TRUDNE
Zacznijmy od tego, że #macierzyństwobezlukru jest ważnym elementem tworzenia treści w sieci. Nasze życie z dziećmi często odbiega od romantycznych wizji z “bliskościowych” książek, które czytamy w pierwszej ciąży. Stanowczo pierwsze lata rodzicielstwa nie przypominają też scen z reklam miękkich pieluszek i słodko pachnących płynów do kąpieli noworodka. I czasami dla kogoś kto w swoim otoczeniu nie miał wielu maluchów, zderzenie z rzeczywistością bywa szokujące.
JA SIĘ NIE DZIWIĘ!
Musicie jednak coś o mnie i moim mężu wiedzieć już na początku tego opowiadania. Jak to w ogóle możliwe, że mamy sześcioro dzieci i jesteśmy całkiem zadowoleni.
Oboje pochodzimy z dużych rodzin. U niego było jedenaścioro dzieci, a w mojej rodzinie siedmioro. Znamy blaski i cienie związane z małymi różnicami wieku “od środka”.
Ponieważ byłam najstarsza z rodzeństwa, jako nastolatka widziałam moją mamę w ciąży, po porodzie i karmiącą (dużo dłużej niż w latach ’90 było modne). Widziałam jak zaprowadza nas do szkoły z dzieckiem w chuście (wtedy to była sensacja) Dla niej to było naturalne. Dorastałam z małymi dziećmi u boku.
W obu rodzinach były różne tradycje, sposoby wychowywania, pomysły na wakacje, edukacje, jedzenie… ALE to co łączyło nasze dzieciństwo to rodzice, którzy dzieci widzieli jako DAR od Boga. I ta myśl towarzyszyła nam gdy zakładaliśmy rodzinę i towarzyszy nadal.
STRACH
Dlaczego w ogóle postanowiłam wam coś tu napisać na taki “kontrowersyjny temat”. Generalnie unikam wszelkiej gówno burzy w internecie. To nie na moje nerwy i nie chcę aby kiedykolwiek jakaś kobieta po drugiej stronie ekranu płakała przeze mnie.
Jednak ponieważ mój instagram rozwija się dosyć szybko, odkryłam, że wiele kobiet potrzebuje zobaczyć, chociaż trochę CZY TO W OGÓLE MOŻLIWE?
Dostaję dziesiątki zdjęć testów ciążowych. Wiadomości chwytających za serce od dziewczyn, które właśnie odkryły, że są w nieplanowanej ciąży, a ich starsze dziecko ma 2, 3, 6, 12… miesięcy. Czasami mam ochotę poprosić o adres, wskoczyć w autobus i je po prostu wyściskać i popłakać z nimi. Dla nich szczególnie zostawiam kawałek serca w tym tekście.
Jest różnica pomiędzy strachem, a obawą. Obawy też mam zarówno zanim zajdę w ciąże jaki i kiedy już w niej jestem:
- Jak to będzie? Co by trzeba było zmienić ? mieszkanie? pracę? wózek? większe gary? poszukać innego przedszkola? Poszukać opiekunki? Czy z czegoś powinniśmy zrezygnować? Czy wystarczy nam sił?
Jestem zdania, że to część bycia rodzicem W OGÓLE! Niezależnie od ilości dzieci, od różnic wieku, warunków w jakich żyjemy…
Jednak nie miałam takiego głębokiego strachu przed kolejnym dzieckiem. Raczej pragnienie i zgodę. Skąd? Nie będę silić się na mądrości.
Po prostu ufam i wierzę, że jest dobry Bóg. Strach nie pochodzi od niego. A ja i mój mąż nie jesteśmy herosami, ale doświadczamy jego pomocy każdego dnia.
PODZIAŁ UWAGI
Kult indywidualnego podejścia powoli przekracza granice obłędu. Serio. Owszem potrzebujemy dbać o siebie, rozwijać się , realizować, tworzyć… Jednak gdzieś w tym wszystkim tracimy sens. W tym też trzeba zachować balans!
To słowo “stado” w nazwie mojego profilu nie jest bez znaczenia. Uważam i tak czuję, że człowiek jest stadnym stworzeniem.
Relacja z drugą osobą uczy nas o tym jacy jesteśmy, rozwija w kierunku na jaki nasz umysł samodzielnie by nie wpadł. Nie mówię tu tylko o rozwoju empatii.
Widzę to po moich dzieciach. Widzę to po mnie. Widzę to w wielu rodzinach wielodzietnych, które miałam zaszczyt poznać.
OCZYWIŚCIE, że popełniam błędy wychowawcze. Muszę czasami zrobić dwa kroki w tył i przemyśleć jak na tym konkretnie etapie rozwoju pomagać konkretnie temu dziecku. Ale to… dotyczy też rodzin gdzie dziecko jest jedno, albo co 15 lat 🙂
Moje sposoby na relacje z każdym dzieckiem z osobna:
- z dziećmi które mają około 3 lata, zaczyna się taki czas, że warto wyjść z nimi na “randkę”. Tylko ja, albo tata i to konkretne dziecko.
Gdzie? Kiedy? np. idę do spożywczaka biorę jedno, wracamy ze szkoły sami- rozmawiamy, Kuba idzie do “lerua” bierze jakieś dziecko (Noemi uwielbia sklepy budowlane z tatusiem, to typowa “makerka”), a czasami jest to jakieś specjalne wyjście np. tylko z jednym dzieckiem do muzeum, parku, lody, spacer… zależy od osobowości 🙂 - Jeżeli nie ma opcji, żeby wyjść z domu staram się znaleźć takie momenty w ciągu dnia np. robię obiad – zapraszam to dziecko, które właśnie się kręci bezczynnie nieopodal i przy lepieniu “leniwych” mamy naprawdę kawał czasu na rozmowę. Ogarniam pranie w pralni – po drodze biorę kogoś za rękę ze sobą i rozmawiamy sobie zajmując czymś ręce.
Ta metoda ma poważną zaletę – przy okazji uczę dzieci funkcjonowania domu, jak co działa, skąd się biorą czyste ubranka, jak powstaje zupa itp. z doświadczenia wiem… że dla wielu dzieci w dzisiejszych czasach jest to sekret… - Staram się każdego dnia “wyhaczyć”, każde dziecko osobno, wytulić i bez gadania przyłączyć się na chwile do jego zabawy czy projektu.
Np. Mamy takiego jednego myśliciela w domu, który lubi zorganizować sobie miejsce na boku i sam w spokoju tworzyć coś z klocków, nie jest bardzo rozmowny. Siadam obok na ziemi i zaczynam budować obok niego, chwile razem żartujemy z naszych dzieł, tulę go…aż sam nie stwierdzi “Lubię cię! Muszę teraz biec bo mój nietoperz ma dziś taki plan…” i biegnie. Z błyskiem w oku.
To trwa jakieś 5-15 minut… dom mi się nie zawali w tym czasie. - Świętowanie urodzin, imienin, dnia w którym np. my, albo starsze dzieci wracają z wyjazdu też zawsze jest okazją do podkreślenia tego, jak bardzo ważny w moim życiu jesteś mały człowieku.
MAŁA RÓŻNICA WIEKU – WYZWANIA TECHNICZNE
Karmienie maluszka, gdy w około kręci się inne maleństwo jest wyzwaniem. Mój sposób to przygotowanie wcześniej “koszyka atrakcji” w których skład wchodzi np. :
– książeczka
– niebrudząca przekąska
– bidon z wodą
– autko, konik, puzzle…
Czasami dzieci zupełnie ignorują mnie i zajmują się swoimi sprawami, a czasami jest to czas ćwiczeń logopedycznych, rozmów o genetyce, słuchanie opowieści o bardzo niemiłym koledze i setki innych rzeczy, które nawet miło robić na siedząco. Czasami po południu gdy potrzebuje nakarmić w spokoju, a Kuba skończy jakiś etap pracy idę zamknąć się w sypialni i karmię w ciszy, a on jest animatorem imprezy domowej 😉
Wieczorne karmienie czasami trwa godzinami, ale często koło 18:00 nasze najmłodsze dziecko najedzone przysypia lub leży ukontentowane w leżaczku. Wtedy zaczyna się prawdziwa operacja wojskowa czyli…
Usypianie dzieci w każdej rodzinie wygląda inaczej. W naszej to jest wysiłek fizyczny dla obojga rodziców, jednak związany bardziej z szykowaniem kolacji i obsługą stołu, a następnie łapaniem keczupowo, dżemowych paluszków, przenoszenie ich pojedynczo do łazienki. (Swoją drogą to też fajny moment na chwile rozmowy w ciszy z każdym dzieckiem osobno) Czasami kąpie Kuba, czasami ja. Po kolei wołamy dzieci – najstarszy myje się już sam z drobną asystą w razie potrzeby.
Najmłodsze dzieci ubieramy w piżamy, te nieco starsze np. od 2 roku życia zaczynają coś tam próbować same, a tak już od 4 roku życia ubierają się same.
(Choć nie bez dopingu… czasami w połowie ubierania spodni jakiś dinozaur zaczyna z nimi rozmawiać. Polecam wtedy zabrać jeszcze jednego dinozaura “mamę” który przypomni małemu, że wielki Samuel się właśnie ubiera i mu napewno zimno – historia autentyczna)
Potem szykujemy stół, stawiamy świecę, drugi rodzic szykuje mleka i herbatki. Gasimy światła i modlimy się. Po skończonej modlitwie, każde dziecko bierze swój ulubiony napój zanosimy maluchy do łóżka, buziaki w czoło, z niektórymi piąteczka, wyściskanie… i dobranoc. Latem gdy długo było jasno często opowiadaliśmy bajki. Ostatnio cała rodzina jest tak zmęczona, że takie opowieści zdarzają się raz na kilka dni. Noworodeczek oczywiście wtedy często wymaga wieczornej obsługi i długiego karmienia… ale im starszy tym łatwiej odkryć o jakiej godzinie idzie spać. Lepiej idzie mi włączanie dzieci do już istniejącej rutyny życia rodziny …bo już jest ustablizowana i po około 3 miesiącach życia dzidziuś sam dołącza do ekipy.
RUTYNA I ŻYCIA KRĄG
Jak wszyscy piszą, mówią i zapewniają rutyna jest ratunkiem w życiu z maluszkami. Im więcej maluszków tym łatwiej funkcjonować, gdy jakieś ramy życia rodzinnego istnieją.
Oczywiście rutyna latem, a rutyna zimą naturalnie jest inna! Zimą nasze dzieci śpią więcej (alleluja!) i od wczesnej godziny do momentu gdy trzeba wstawać. Latem pozwalamy sobie na przeciąganie dnia. Czasami mam wrażenie, że życie takiej rodziny wielodzietnej jest bardzo naturalne 😀
Dobrze jest też sobie odpowiedzieć na pytanie “czy moje dziecko ma dostawać wszystko natychmiast?” Nic nie stanie się trzylatkowi gdy usłyszy:
“dokończę go przewijać i zrobimy sobie picie… chcesz wody czy herbatki? może uszykuj już kubeczki. Też potrzebuje pić, a Noemi?”
Nagle w domu zaczynają pojawiać się wolontariusze. A sceny gdy czterolatek z poważną miną szykuje wodę młodszemu o rok bratu i dodaje ze słowami ” ja też lubię wodę, wypijemy sobie razem” tylko upewniają mnie, że dobrze szykujemy ich do życia.
ZAZDROŚĆ
Temat rzeka. Każda rodzina ma swoje spostrzeżenia. Nie ma co się przekrzykiwać. To co widzę w swoim otoczeniu to, to że niespodziewanie dzieci w wieku 14 – 18 miesięcy przyjmują nowego członka rodziny często łatwiej niż te w wieku 6 lat… to nie matematyka. To miłosna historia, a więcej czasu między narodzinami mogą nie pomóc. Szczególnie jeżeli jesteśmy spięci i wyczuleni na ten problem, już zanim w ogóle zajdziemy w ciążę. Dzieci czują naszą niepewność i rozterki. Do tego patrzą na książeczki, gdzie każda Basia, Kajtuś i Zuzia jest zazdrosna, tupie nóżką i robi sceny bo będzie mieć braciszka. Do tego dochodzą członkowie rodziny z komentarzami:
“HO! HO! Będziesz mieć braciszka – no to się skończyło”
Jak czujesz się kiedy np. masz dostać awans. i ktoś na tą wiadomość mówi:
” HO! HO! Awansik! To teraz z roboty nie wyjdziesz i musisz dalej dojeżdżać… Jesteś taki biedny… skończyło się! “
A co czujesz kiedy słyszysz:
“HO! HO! Ale nowina! Gratulacje, to będzie nowa przygoda… ciekawe jak to będzie… uszykujemy imprezkę z tej okazji ?”
No właśnie…
PUSTY ZBIORNICZEK I JEST NADZIEJA
Jakby tak wszystko zebrać do kupy … (której jest sporo w pierwszych latach życia rodziców rokporokowych…) To są dni w których dosłownie nic nie wychodzi. Nawet my na dwór. Nawet obiad na czas, nawet poranne mycie zębów odbywa się o 16:45. Czasami emocje sięgają zenitu, i należy opuścić pomieszczenie i pokrzyczeć w poduszkę. Czasami nie zdążysz wyjść z pokoju gdy zobaczysz co narobili. Jak to w rodzicielstwie bywa.
Dbaj o siebie. Dbajcie o siebie nawzajem. Jesteście bardzo potrzebni.
Będzie też pięknie.
p.s. Zdjęcia w artykule są autorstwa najstarszej trójki naszych dzieci, musiałam wykupić do nich prawa czekoladą i drobnymi monetami na fundusz legoskowy 😀
Moje dzieci już planują tort powitalny dla braciszka, który ma się urodzić w marcu. Ze świeczką “0”. Więc tak, to miłość, nie matematyka 🙂
Ale wspaniały pomysł! Do zgapienia absolutnie 🙂
Autentycznie się wzruszyłam! Przekochane dzieci!
Cześć! Jestem od Ciebie troszkę starsza i mam ciut mniej dzieci bo 5;) Zawsze marzyłam o dużej rodzinie i mówiłam, że będę ich miała 5, chociaż gdyby to tylko od mojego męża zależało byłoby ich 2,5 🙂 u nas też jest taka mała różnica wieku, bo najstarsza córcia jest w 1 klasie a najmłodszy synek ma pół roku Był taki moment, gdy było mi bardzo ciężko, to wtedy, kiedy urodził nam się 3 potomek i między chłopcami jest tylko 16 miesięcy różnicy, chociaż jak już patrzę na to z dystansem to oni cały czas tacy są, bardzo zazdrośni. Między B i najmłodszym J jest 18 miesięcy a jest o niebo lepiej Spostrzeżenia mam podobne, u nas niestety nocą zaczynają się wędrówki ludów i to nas trochę męczy:/ nie potrzebuję dużo snu ale chciałabym mieć go chociaż w 4 godzinnym ciągu Jak jest mega ciężki dzień, że nic nikomu nie pasuje i już mam dość to mówię wtedy- tylko spokój nas uratuje no i jest luksus kiedy w ciągu dnia mam w domu zupełną ciszę, wtedy mam tylko chwilę dla siebie ale i tak cały czas uważam, że taka duża rodzina to szczęście dużo wczystkiego i czasami jest jak w cyrku ale kocham ten nasz cyrk pozdrawiam
znamy wędrówki ludów … są lepsze i gorsze dni lub raczej noce 😉 wyrosną!
Cały czas w to wierzę. Najstarsza już nie wstaje albo prawie wcale, także myślę, że im to też minie Jest czasami ciężko ale ten czas tak szybko mija, że nim się obejrzę to już będą duzi i mi tych moich małych dzieci będzie brakowało 🙁 A ta więź, która się między nimi tworzy jest bezcenna, rekompensuje wszystkie trudności. Jak mówi moja kochana babcia – “da Bóg dzień, da i radę” a ja jeszcze zawsze dodatkowo proszę o zdrowie
DZIĘKUJĘ ZA TEN TEKST❤️
<3
Uwielbiam czytać twoje artykuły, każdy nawet najdrobniejszy wpis na instagramie. Mam w domu piątkę dzieci, najmłodsze półtora roku, najstarsza 13 lat. Tak jak Ty uczę się postrzegać świat w dobrych kolorach. Ściskam mocno Maju Ciebie i pozostałych członków stada.
Dzięki! Ciesze się <3
Są sytuacje, że np. konkretne dziecko chcecie zabrać “na randkę” a za chwilę słyszy to następne i też chce? Jak im tłumaczycie, że tylko jedno może i nie ma foszków?
Fochy są tak w ogóle od czasu do czasu. Czasami z powodu np. konieczności mycia, albo koloru skarpet 😀
Zazwyczaj wtedy wkracza drugi rodzic i organizuje “reszcie” też coś fajnego.
Żeby nie być gołosłownym – Ja i Noemi dziś jechałyśmy na jej balet. to taki nasz dziewczyński czas w tygodniu – a dla chłopaków tata zorganizował imprezkę z lodami – byli zachwyceni 🙂
A mi się marzy, żeby kobiety w końcu przestały się porównywać. Ilość i liczba dzieci jest kwestą odkrycia swojego powołania zarówno do rodziny wielodzietnej, jak i mniejszej. Nie każda kobieta karmiąca piersią wyłącznie do 6 miesiąca i jeszcze chustująca jest w stanie choćby zbliżyć się do wizji dzieci “rok po roku”- hormony, nie każda dysponuje zdrowiem… Jesteśmy w różnym wieku, mamy inne historie. Piękne jest czytać jak choćby Maja odkrywa swoje powołanie jak się realizuje, jak to wszystko czuje i jakie to jest z nią zgodne. Czy strach nie pochodzi od Boga? Hmmm… w strachu nie ma nic złego, informuje nas, jest również wskazówką. To jest właśnie tajemnica odkrywania swojego powołania, że sami musimy ocenić CO pochodzi od Boga, często to zawiły dialog, który angażuje ducha, rozum, serce a czasem to nieuchwytne coś co otrzymuje ten kto z Bogiem rozmawia. Bardzo fajne patenty na wspólny czas z dziećmi, na pewno coś zaczerpnę! pozdrawiam 🙂
Jesteście kochani, zawsze Was podziwiam! A ja po urodzeniu trzeciego dziecka przez pierwszy rok miałam naprawdę znikomą ilość czasu na zajęcie się starszakami. I miałam duuuże wyrzuty sumienia. Ciężki czas, ale to wynikało z tego, że w ogóle wszystkie moje dzieci są nieodkladalne i mało śpią w dzień. Z ledwością udawało mi się przygotowywać posiłki dla rodziny. Mie mogłam angażować dzieci w pomoc bo, wszystko robiłam na czas, ma szybko. Mogłam jedynie pogadać z dziećmi na codziennym spacerze, ale i tak czułam, że to za mało. Dopiero teraz po roku zaczynam mieć czas dla każdego dziecka choć trochę. I czuję się z tym super! A boję się kolejnego dziecka, bo to uczucie, że nie mogę zająć się starszakami jest okropne!
no tak … noworodeczki bywają bardzo różne. Dzielna z Ciebie Mama.
U nas piąteczka co prawda nie rok po roku ale co dwa… zdecydowanie miłość jest najważniejsza nie matematyka… przesyłamy Shalom
Dziękuję Ci za ten wpis! Mimo tego, że u mnie w rodzinie była nas 3 (i to tylko z woli Boga, ponieważ moja mama miała przy ostatnim już 40 lat i nie planowała powiększać naszego grona :D) i mimo tego, że ja mam dopiero pierwszą córkę (swoją drogą urodzoną 4 dni po Ninie ;D) to już wiem, że właśnie taka rodzina jak Wasza mi się marzy! Dzięki tak inspirującym kobietom jak Ty wiem, że nie taki diabeł straszny jak go malują, że da się ogarnąć całą tą rzeczywistość z takim stadkiem mimo tego, że bywa trudno. Ale przecież z jednym dzieckiem też nie jest łatwo cóż, pozostało mi tylko pertraktować z mężem, który chce się zatrzymać na dwójce
Moje jedyne dziecko ma roczek. Wraz z mężem marzymy o dużej rodzince. Niestety moje obawy co do życia z więcej niż jednym dzieckiem wywołują paraliż psychiczny. Mój dzieć to (poza kp) nołnidbejbi. Zajmuje się sobą, matka gotuje obiad, po nakarmieniu najczęściej uśnie samo. Ale paniczny strach jest, że nie ogarnę itd… Zawsze szukam motywacji u Ciebie. Zawsze ją znajduję, choć na chwilkę.
PS Gdybyś prowadziła kiedyś kurs dla rodziców pragnących przekazać życie pokaźnemu stadku, będę pierwsza w kolejce. Dobrze, że jesteś ❤️
Dzięki za taki komentarz miły <3
Sami wymyślacie bajki na dobranoc ;)?
OWSZEM! mamy całe sagi przygodowe 😀
Bardzo lubie czytac Twojego bloga i patrzec na dzieciaki. My mamy trojke dzieci i ucze sie,ze nie jestem w stanie ogarnąć tak, jak bym chciała…a to bardzo bolesne 😉 Tez jestem otoczona środowiskiem wielodzietnych i to jest pomocne patrzeć,jak ktos bedac kilka krokow przed Toba mimo wszystko daje radę:) takze patrze na Wasze zdjecia i mysle…skoro Oni daja rade,to i my tez damy!:)
Dzięki! <3