Archiwa tagu: rodzeństwo

Jak pomagamy dzieciom przyjąć nowe rodzeństwo

Na pewno nie uda mi się wyczerpać tematu, bo jest jak rzeka długi i szeroki… i jeszcze głębokość i rośliny w około mogą rosnąć inne 😉
Prosiłyście jednak o kilka naszych sposobów wspierania naszych dzieci gdy miały zostać starszym bratem lub siostrą. Mam nadzieje, że was zainspiruję, koniecznie dajcie też znać w komentarzach co u was się sprawdziło w tych wyjątkowych dniach.

Już pięć razy przygotowaliśmy nasze dzieciaki na przyjście „nowego”. Szczególnie jednak za pierwszym razem mieliśmy tremę i wiele obaw jak to wszystko wyjdzie. Pomocne okazały się dziesiątki rozmów, które przeprowadziliśmy z innymi młodymi rodzicami, którzy mieli te chwile przeżyte na świeżo, ale też z takimi z większym rodzicielskim stażem.

To co najbardziej nam się spodobało i przyjęliśmy jako pewną dobrą myśl to że dla dziecka to naturalne, żeby przebywać z ludźmi. Nowe osoby które go kochają, są obok, a z czasem coraz więcej się z nim bawią. Rodzeństwo to skarb dzięki któremu może rozwijać wiele talentów i umiejętności. Staraliśmy się już sami między sobą przypominać sobie, że nasz pierworodny przede wszystkim zyskuje kogoś, a nie traci rodziców.

Nie lubię słowa „zazdrosny” w przypadku tych zupełnie najmłodszych dzieci. Nie neguje tych uczuć, mam jednak wrażenie, że to mocne słowo jest nadużywane. W wielu sytuacjach obserwując „starszaka” widziałam, że jest np. Śpiący, głodny, znużony miejscem, rozdrażniony zmianą rutyny… nie przypisywałam wszystkich niefortunnych momentów jako efektu „zazdrości”. Ważny był też dla mnie sposób w jaki mówię o dziecku które nosze pod sercem tym już na zewnątrz.

Np.

Dwulatek chce na ręce. Krzyczy i rzuca się, a ja nie mogę go podnieść bo jestem w 9 miesiącu ciąży i … po prostu nie mogę. Nie mówię mu wtedy:

– nie mogę cię nosić bo mam dzidziusia

Ale raczej:

-nie mogę cię podnieść- bolą mnie plecy.

Widzicie na pewno różnicę.

Takie małe zmiany w tym jak mówimy o nowym dziecku między sobą przy dzieciach i do dzieci już dawały w moim odczuciu pewne tło. Reagowaliśmy stanowczo, gdy ktoś komentował „o to teraz się skończyło już nie będziesz najmniejszy” i obracaliśmy te nieszczęsne słowa w drugą stronę: „ jaka to wspaniała przygoda, coś nowego! To będzie ciekawe być starszym bratem” .

Słowa mają moc! Dają poczucie bezpieczeństwa, radosnej atmosfery…warto budować pozytywne postrzeganie narodzin nowego człowieka od początku. Dlatego też gdy mówimy dzieciom o tym, że czekamy na kogoś nowego, staramy się to robić w wyjątkowy sposób. Świętować, jeść lody, balony, coś uroczystego, może jakiś list, zdjęcie z usg w ramce…pomysłów na to jak jest mnóstwo.

Mama w szpitalu

Dla tych z was które rodzą w szpitalu na pewno stresująca jest myśl o zostawieniu tych młodszych dzieci czasem nawet na kilka dni z innymi opiekunami. Warto już wcześniej tłumaczyć, że tak będzie! Mieliśmy trzy różne książeczki na temat pojawienia się nowego członka rodziny i w każdej przy tym temacie zatrzymywaliśmy się i opowiadaliśmy sobie jak to u nas będzie. Która ciocia przyjedzie? a może oni spędzą czas u dziadków? Były różne sytuacje, ale wiedząc wcześniej byli gotowi. Niektórzy nawet mieli spakowaną swoją torbę na czas porodu 🙂 Możemy przygotować specjalne pudełko z jakimiś kreatywnymi zabawami albo smakołykami… A może nawet dać dzieciom zadanie żeby coś przygotowały dla mamy i dzidziusia? Nasze dzieci uwielbiały takie konkretne zadania.

Już jest!

Potem gdy dzidziuś już był w domu starałam się pomagać nazywać uczucia tym młodszym na różne sposoby i razem szukaliśmy odpowiedzi na to dlaczego tak jest trudno w tej chwili… czasami wywiązywały się z tego naprawdę dobre rozmowy.

Np.

– mamo ja chce. Ty chodź!

– bardzo chce z tobą iść. Co będziemy robili?- odpowiadałam dalej karmiąc maluszka.

– chce jeść/na dwór/ czytać …

-To byłoby super! Gdzie pójdziemy jak już się ubierzemy?/ to może ty wybierz książkę ja teraz nie dosięgnę

Jeżeli padały propozycje niemożliwe technicznie do zrealizowania często sama rozmowa pomagała nam się doczekać tej chwili, a dziecko wiedziało, że je słyszę i że niebawem pomogę. Nie „zwalałam winy” na maluszka. W pierwszych dniach po porodzie cudowne są przygotowane wcześniej obok miejsca gdzie karmię różne ciekawostki: paczuszki chrupek, książeczki, dwa ludziki do zabawy, bidon z wodą itp. Polecam wam taki koszt podręczny sobie organizować (można coś już przygotować zanim dzidziuś się pojawi, albo ktoś, gdy jesteście we wczesnym połogu i naprawdę dobrze żebyście odpoczęły)

Starsze dzieci angażowaliśmy w opiekę nad maluchem. Kilkulatki mogą podawać rzeczy do pielęgnacji a nawet wymasować bobasa oliwką 🙂 Jeżeli chcieli potrzymać noworodka – starałam się to organizować bezpiecznie i cieszyłam się bardziej niż stresowałam 😉

Goście i inne sytuacje

Gdy przychodzą tzw. pierwsi goście – zazwyczaj ich uwaga jest skoncentrowana na noworodku.
Warto zwrócić ich uwagę wcześniej, może nawet przez telefon żeby pogratulowali starszemu, spytali go co u niego itp. U nas najczesciej prosilismy najmlodszego zeby to on pokazał cioci albo wujkowi nowego dzidziusia. Duma na twarzy wywołana poważnym traktowaniem starszego brata/siostry jest bezcenna.

Gdy wszystko idzie źle.

I to jest chyba najważniejszy akapit. U nas też jak u wielu rodzin (wszystkich?) były momenty a nawet dni gdy poziom napięcia i trudne emocje trwały. Warto wtedy poświęcić czas na rozmawianie. Tak z dwulatkiem. Na pewno macie swoje sposoby, żeby okazać miłość i zaangażowanie starszemu dziecku – tu się nie będę wymądrzać. Jedni lubią razem malować, inni leżą razem i się tulą inni wychodzą do żabki po sok a jeszcze inni robią razem coś na co nawet nie wpadnę 🙂
Ale nie miejcie poczucia winy gdy starsze dziecko ma gorszy dzień! Cała rodzina potrzebuje czasu zanim zacznie działać w powiększonym gronie. Dla jednych to 6 tygodni a dla innch rok. Tu nie ma się co porównywać. Dla nas kluczowe są 3 pierwsze miesiące. Tyle czasu zajmuje nam dojście do nowej rutyny rodzinnej i układamy się w tej nowej… przygodzie.

Czy podwójny wózek jest mi potrzebny?

To pytanie pojawiało się bardzo często w naszych rozmowach na instagramie. Jako mama szóstki dzieci przetarłam szlaki, popełniłam błędy i odkryłam czego nie mogę polecić. A temat jest istotny, bo dobrze dobrany podwójny wózek może nam ułatwić funkcjonowanie z maluchami.

wyprawa do zoo trwała na tyle długo,
że podwójny wózek uratował nóżki
zmęczonego Dwulatka.

Każda rodzina ma swoje priorytety i potrzeby, które niestety – chyba nigdy żaden wózek nie spełni w 100%. Nie ma też co się dziwić, że coś co odpowiada naszej koleżance u nas się po prostu nie sprawdzi. Może się też okazać, że idealne dla Was rozwiązanie to dwa wózki… albo jeden pojedyńczy!

Dobra, zacznijmy od zadania sobie kilku prostych pytań na początek. Odpowiedzi na nie mogą pomóc podjąć decyzję i konkretny model wózka.

Czy planuję drugie dziecko w niedługim czasie po pierwszym?

Istnieją modele wózków które z pojedynczego jak transformersy przeobrażają się po dokupieniu np. adapterów w podwójny. Znam dziewczyny, które już w pierwszej ciąży o tym pomyślały i gdy okazało się, że będą miały kolejnego bobasa, w dogodnej chwili dokupiły pasujące akcesoria i powiększyły pojazd.
Świetny pomysł na który żałuje, że nie wpadłam przy pierwszym dziecku.
Tu jako przykład mogę wam polecić np. baby jogger city select.

Jestem w ciąży: jaka będzie różnica wieku między dziećmi?

bliźniaczy wózek “jeden obok drugiego” w wersji z gondolą i siedziskiem. Masa miejsca w bagażniku i dzieciaki mogą spokojnie spać.

Jeżeli różnica wieku jest poniżej 2 lat wózek podwójny naprawdę warto rozważyć. Dwulatki często przysypiają jeszcze na spacerach, a dłuższe wyprawy są dla nich męczące… nie mówiąc już o próbach zrobienia zakupów z biegającym malcem i młodszym w gondolce.
Jeżeli twój “starszak” już odmawia ciągłego siedzenia w spacerówce i nie śpi podczas spacerów (moje dzieci już koło 2,5 lat właściwie nie zasypiają w terenie) do rozważenia jest opcja:

gotowi na podbój świata!
  • dostawka dobrana do wózka, który już mamy.
    generalnie możemy podzielić je na te siedzące i “stojące”. Są doczepiane od boku ( np. buggypod) i z tyłu wózka (tu firm jest cała masa). Warto przejść się do sklepu stacjonarnego i sprawdzić jak faktycznie to działa z naszym modelem, bo jeśli dostawka nie jest kompatybilna, ale wydaje nam się sama w sobie idealna dla naszych potrzeb, może warto zmienić sam wózek.
  • wózki, które mogą zamieniać się w podwójny, ale można z nich zrobić pojedyńczy w razie potrzeby: np. vidiamo limo (spacerówka, którą możecie kojarzyć z mojego instagrama), bugaboo donkey (pompowane koła) lub któryś z modeli phil&teds
    (kilkoma ich modelami mogłam się pobawić i byłam fanką navigatora jednak w ich przypadku nie ma zbyt wiele miejsca na bagaże, i nie są najbardziej stabilne gdy powiesisz torbę)
  • i cała masa wózków “dla bliźniąt” w których jest możliwość zamontowania gondoli i siedziska. Ja wybrałam mountain buggy duet i był to mój ulubiony wózek. do tego stopnia, że po 4 latach kupiłam sobie nowszy model (stary służy innej rodzinie do dziś 🙂
dosyć wąsko na ścieżkach w palmniarni do której lubimy chodzić? 63 cm to szerokość mountain buggy duet, dobrze się tu sprawdzają też wózki typu tandemowego, czyli “jeden za drugim”

Ja osobiście nie wyobrażam sobie dłuższych spacerów bez podwójnego wózka,a “starszak” ma mniej niż 2 lata. Wyjście z dwojgiem wiąże się też często z dodatkowymi bagażami: butelka wody, pieluchy, kocyk, wiaderko i łopatka, o to może ta siatka żeby odnieść sąsiadce pudełko, a po drodze robisz jeszcze małe zakupy i to wszystko sobie wygodnie jedzie pod wózkiem. Obecnie ponieważ nasz dwulatek chętnie spaceruje i już nie śpi poza domem, najchętniej do spaceru po mieście wybieram spacerówkę vidiamo limo, którą awaryjnie rozkładam gdy mam więcej bagaży lub któryś ze starszaków chce się przejechać. Albo któregoś trzeba nieco opanować gdy trasa biegnie przez centrum miasta 😉
Ale gdy byli młodsi naszym wyborem częściej był bliźniaczy, “jeden obok drugiego” mountain buggy duet w którym najmłodsza dwójka mogła się przespać. Ale o tym wózku napiszę chyba osobny tekst 🙂

szlaki górskie w deszczu.

Jest też jeszcze jedno rozwiązanie! Gdy nie chcemy z różnych powodów kupować innego wózka przy drugim dziecku lub nasze wyjścia są krótsze i mniej wymagające możemy kupić np. chustę i młodsze nosić, a starszego wozić aż pewnego dnia uzna, że ma dosyć jeżdżenia;). Dla mnie nie było to dobre rozwiązanie od 3 dziecka ponieważ chciałam być bardziej mobilna i móc się wygodnie schylać w razie potrzeby, a z maluchem na brzuchu było to dla mnie niemożliwe. Ale gdy ma już te 6 miesięcy (i samo potrafi siedzieć) można nosić go bez problemu w nosidle na plecach co jest dosyć wygodne.

tu było tak zimno, że
zazdrościliśmy maluchom schronienia
😀

Ważna wydaje się też pora roku. Dużo chętniej korzystam z podwójnego wózka gdy jest zima. W śpiworkach nawet rozbablany śnieg i kałuże nie straszne i można przedostać się z punktu A do B. A latem dużo łatwiej uczyć starszaka spacerowania w pobliżu Mamy.

Ważnym kryterium jest też oczywiście budżet! Dla tych z mniejszymi możliwościami naprawdę dobrą opcją jest kupić używany lub po kilku miesiącach sprzedać swój wózek gdy nasza rodzina będzie miała inne potrzeby.

Królowa śpi a starszy brat szuka czegoś ciekawego w okolicy.

Zatem: czy jest Ci potrzebny podwójny wózek?

Zastanów się przede wszystkim jak do tej pory wyglądają Twoje wyjścia z dzieckiem/dziećmi. Czy to przedostatnie dziecko jeszcze śpi na spacerach?
Czy ucieka, a mnie to stresuje? Mieszkam w centrum miasta czy na wsi?
Potrzebuję raczej “czołgu” na pompowanych kołach, czy lekkiej zwinnej spacerówki mieszczącej się w małym korytarzu, albo bagażniku?

Ja potrzebowałam i ułatwiał mi moją codzienność, a oto właśnie chodzi gdy mamy dwoje lub więcej maluchów. 🙂

łatwiej organizować rodzinne wyjścia gdy dwa maluchy nie uciekają 😉

“Rok po roku”

Temat rodzeństwa z małą różnicą wieku jest rozległy i dla wielu osób … emocjonujący. Postanowiłam opisać wam nieco moich przemyśleń i anegdot.
OWSZEM TO JEST TRUDNE

Ta trójeczka urodziła się w 2 lata i 9 miesięcy.

Zacznijmy od tego, że #macierzyństwobezlukru jest ważnym elementem tworzenia treści w sieci. Nasze życie z dziećmi często odbiega od romantycznych wizji z “bliskościowych” książek, które czytamy w pierwszej ciąży. Stanowczo pierwsze lata rodzicielstwa nie przypominają też scen z reklam miękkich pieluszek i słodko pachnących płynów do kąpieli noworodka. I czasami dla kogoś kto w swoim otoczeniu nie miał wielu maluchów, zderzenie z rzeczywistością bywa szokujące.

JA SIĘ NIE DZIWIĘ!

Musicie jednak coś o mnie i moim mężu wiedzieć już na początku tego opowiadania. Jak to w ogóle możliwe, że mamy sześcioro dzieci i jesteśmy całkiem zadowoleni.
Oboje pochodzimy z dużych rodzin. U niego było jedenaścioro dzieci, a w mojej rodzinie siedmioro. Znamy blaski i cienie związane z małymi różnicami wieku “od środka”.
Ponieważ byłam najstarsza z rodzeństwa, jako nastolatka widziałam moją mamę w ciąży, po porodzie i karmiącą (dużo dłużej niż w latach ’90 było modne). Widziałam jak zaprowadza nas do szkoły z dzieckiem w chuście (wtedy to była sensacja) Dla niej to było naturalne. Dorastałam z małymi dziećmi u boku.

W obu rodzinach były różne tradycje, sposoby wychowywania, pomysły na wakacje, edukacje, jedzenie… ALE to co łączyło nasze dzieciństwo to rodzice, którzy dzieci widzieli jako DAR od Boga. I ta myśl towarzyszyła nam gdy zakładaliśmy rodzinę i towarzyszy nadal.

STRACH

Dlaczego w ogóle postanowiłam wam coś tu napisać na taki “kontrowersyjny temat”. Generalnie unikam wszelkiej gówno burzy w internecie. To nie na moje nerwy i nie chcę aby kiedykolwiek jakaś kobieta po drugiej stronie ekranu płakała przeze mnie.

Jednak ponieważ mój instagram rozwija się dosyć szybko, odkryłam, że wiele kobiet potrzebuje zobaczyć, chociaż trochę CZY TO W OGÓLE MOŻLIWE?

Dostaję dziesiątki zdjęć testów ciążowych. Wiadomości chwytających za serce od dziewczyn, które właśnie odkryły, że są w nieplanowanej ciąży, a ich starsze dziecko ma 2, 3, 6, 12… miesięcy. Czasami mam ochotę poprosić o adres, wskoczyć w autobus i je po prostu wyściskać i popłakać z nimi. Dla nich szczególnie zostawiam kawałek serca w tym tekście.

Jest różnica pomiędzy strachem, a obawą. Obawy też mam zarówno zanim zajdę w ciąże jaki i kiedy już w niej jestem:

  • Jak to będzie? Co by trzeba było zmienić ? mieszkanie? pracę? wózek? większe gary? poszukać innego przedszkola? Poszukać opiekunki? Czy z czegoś powinniśmy zrezygnować? Czy wystarczy nam sił?

Jestem zdania, że to część bycia rodzicem W OGÓLE! Niezależnie od ilości dzieci, od różnic wieku, warunków w jakich żyjemy…
Jednak nie miałam takiego głębokiego strachu przed kolejnym dzieckiem. Raczej pragnienie i zgodę. Skąd? Nie będę silić się na mądrości.
Po prostu ufam i wierzę, że jest dobry Bóg. Strach nie pochodzi od niego. A ja i mój mąż nie jesteśmy herosami, ale doświadczamy jego pomocy każdego dnia.

między tym duetem jest 15 miesięcy różnicy <3 Ciąża z Samuelem to było prawdziwe błogosławieństwo i “lajcik”, a Noemi twierdziła, że to jej dzidzia i wzruszających chwil było mnóstwo.

PODZIAŁ UWAGI

Kult indywidualnego podejścia powoli przekracza granice obłędu. Serio. Owszem potrzebujemy dbać o siebie, rozwijać się , realizować, tworzyć… Jednak gdzieś w tym wszystkim tracimy sens. W tym też trzeba zachować balans!

To słowo “stado” w nazwie mojego profilu nie jest bez znaczenia. Uważam i tak czuję, że człowiek jest stadnym stworzeniem.
Relacja z drugą osobą uczy nas o tym jacy jesteśmy, rozwija w kierunku na jaki nasz umysł samodzielnie by nie wpadł. Nie mówię tu tylko o rozwoju empatii.

Widzę to po moich dzieciach. Widzę to po mnie. Widzę to w wielu rodzinach wielodzietnych, które miałam zaszczyt poznać.

OCZYWIŚCIE, że popełniam błędy wychowawcze. Muszę czasami zrobić dwa kroki w tył i przemyśleć jak na tym konkretnie etapie rozwoju pomagać konkretnie temu dziecku. Ale to… dotyczy też rodzin gdzie dziecko jest jedno, albo co 15 lat 🙂

Moje sposoby na relacje z każdym dzieckiem z osobna:

  • z dziećmi które mają około 3 lata, zaczyna się taki czas, że warto wyjść z nimi na “randkę”. Tylko ja, albo tata i to konkretne dziecko.
    Gdzie? Kiedy? np. idę do spożywczaka biorę jedno, wracamy ze szkoły sami- rozmawiamy, Kuba idzie do “lerua” bierze jakieś dziecko (Noemi uwielbia sklepy budowlane z tatusiem, to typowa “makerka”), a czasami jest to jakieś specjalne wyjście np. tylko z jednym dzieckiem do muzeum, parku, lody, spacer… zależy od osobowości 🙂
  • Jeżeli nie ma opcji, żeby wyjść z domu staram się znaleźć takie momenty w ciągu dnia np. robię obiad – zapraszam to dziecko, które właśnie się kręci bezczynnie nieopodal i przy lepieniu “leniwych” mamy naprawdę kawał czasu na rozmowę. Ogarniam pranie w pralni – po drodze biorę kogoś za rękę ze sobą i rozmawiamy sobie zajmując czymś ręce.
    Ta metoda ma poważną zaletę – przy okazji uczę dzieci funkcjonowania domu, jak co działa, skąd się biorą czyste ubranka, jak powstaje zupa itp. z doświadczenia wiem… że dla wielu dzieci w dzisiejszych czasach jest to sekret…
  • Staram się każdego dnia “wyhaczyć”, każde dziecko osobno, wytulić i bez gadania przyłączyć się na chwile do jego zabawy czy projektu.
    Np. Mamy takiego jednego myśliciela w domu, który lubi zorganizować sobie miejsce na boku i sam w spokoju tworzyć coś z klocków, nie jest bardzo rozmowny. Siadam obok na ziemi i zaczynam budować obok niego, chwile razem żartujemy z naszych dzieł, tulę go…aż sam nie stwierdzi “Lubię cię! Muszę teraz biec bo mój nietoperz ma dziś taki plan…” i biegnie. Z błyskiem w oku.
    To trwa jakieś 5-15 minut… dom mi się nie zawali w tym czasie.
  • Świętowanie urodzin, imienin, dnia w którym np. my, albo starsze dzieci wracają z wyjazdu też zawsze jest okazją do podkreślenia tego, jak bardzo ważny w moim życiu jesteś mały człowieku.

MAŁA RÓŻNICA WIEKU – WYZWANIA TECHNICZNE

Karmienie maluszka, gdy w około kręci się inne maleństwo jest wyzwaniem. Mój sposób to przygotowanie wcześniej “koszyka atrakcji” w których skład wchodzi np. :

– książeczka
– niebrudząca przekąska
– bidon z wodą
– autko, konik, puzzle…

Czasami dzieci zupełnie ignorują mnie i zajmują się swoimi sprawami, a czasami jest to czas ćwiczeń logopedycznych, rozmów o genetyce, słuchanie opowieści o bardzo niemiłym koledze i setki innych rzeczy, które nawet miło robić na siedząco. Czasami po południu gdy potrzebuje nakarmić w spokoju, a Kuba skończy jakiś etap pracy idę zamknąć się w sypialni i karmię w ciszy, a on jest animatorem imprezy domowej 😉

Wieczorne karmienie czasami trwa godzinami, ale często koło 18:00 nasze najmłodsze dziecko najedzone przysypia lub leży ukontentowane w leżaczku. Wtedy zaczyna się prawdziwa operacja wojskowa czyli…

Usypianie dzieci w każdej rodzinie wygląda inaczej. W naszej to jest wysiłek fizyczny dla obojga rodziców, jednak związany bardziej z szykowaniem kolacji i obsługą stołu, a następnie łapaniem keczupowo, dżemowych paluszków, przenoszenie ich pojedynczo do łazienki. (Swoją drogą to też fajny moment na chwile rozmowy w ciszy z każdym dzieckiem osobno) Czasami kąpie Kuba, czasami ja. Po kolei wołamy dzieci – najstarszy myje się już sam z drobną asystą w razie potrzeby.
Najmłodsze dzieci ubieramy w piżamy, te nieco starsze np. od 2 roku życia zaczynają coś tam próbować same, a tak już od 4 roku życia ubierają się same.
(Choć nie bez dopingu… czasami w połowie ubierania spodni jakiś dinozaur zaczyna z nimi rozmawiać. Polecam wtedy zabrać jeszcze jednego dinozaura “mamę” który przypomni małemu, że wielki Samuel się właśnie ubiera i mu napewno zimno – historia autentyczna)

Potem szykujemy stół, stawiamy świecę, drugi rodzic szykuje mleka i herbatki. Gasimy światła i modlimy się. Po skończonej modlitwie, każde dziecko bierze swój ulubiony napój zanosimy maluchy do łóżka, buziaki w czoło, z niektórymi piąteczka, wyściskanie… i dobranoc. Latem gdy długo było jasno często opowiadaliśmy bajki. Ostatnio cała rodzina jest tak zmęczona, że takie opowieści zdarzają się raz na kilka dni. Noworodeczek oczywiście wtedy często wymaga wieczornej obsługi i długiego karmienia… ale im starszy tym łatwiej odkryć o jakiej godzinie idzie spać. Lepiej idzie mi włączanie dzieci do już istniejącej rutyny życia rodziny …bo już jest ustablizowana i po około 3 miesiącach życia dzidziuś sam dołącza do ekipy.

RUTYNA I ŻYCIA KRĄG

Jak wszyscy piszą, mówią i zapewniają rutyna jest ratunkiem w życiu z maluszkami. Im więcej maluszków tym łatwiej funkcjonować, gdy jakieś ramy życia rodzinnego istnieją.

Oczywiście rutyna latem, a rutyna zimą naturalnie jest inna! Zimą nasze dzieci śpią więcej (alleluja!) i od wczesnej godziny do momentu gdy trzeba wstawać. Latem pozwalamy sobie na przeciąganie dnia. Czasami mam wrażenie, że życie takiej rodziny wielodzietnej jest bardzo naturalne 😀

Dobrze jest też sobie odpowiedzieć na pytanie “czy moje dziecko ma dostawać wszystko natychmiast?” Nic nie stanie się trzylatkowi gdy usłyszy:

“dokończę go przewijać i zrobimy sobie picie… chcesz wody czy herbatki? może uszykuj już kubeczki. Też potrzebuje pić, a Noemi?”

Nagle w domu zaczynają pojawiać się wolontariusze. A sceny gdy czterolatek z poważną miną szykuje wodę młodszemu o rok bratu i dodaje ze słowami ” ja też lubię wodę, wypijemy sobie razem” tylko upewniają mnie, że dobrze szykujemy ich do życia.

ZAZDROŚĆ

Temat rzeka. Każda rodzina ma swoje spostrzeżenia. Nie ma co się przekrzykiwać. To co widzę w swoim otoczeniu to, to że niespodziewanie dzieci w wieku 14 – 18 miesięcy przyjmują nowego członka rodziny często łatwiej niż te w wieku 6 lat… to nie matematyka. To miłosna historia, a więcej czasu między narodzinami mogą nie pomóc. Szczególnie jeżeli jesteśmy spięci i wyczuleni na ten problem, już zanim w ogóle zajdziemy w ciążę. Dzieci czują naszą niepewność i rozterki. Do tego patrzą na książeczki, gdzie każda Basia, Kajtuś i Zuzia jest zazdrosna, tupie nóżką i robi sceny bo będzie mieć braciszka. Do tego dochodzą członkowie rodziny z komentarzami:

“HO! HO! Będziesz mieć braciszka – no to się skończyło”

Jak czujesz się kiedy np. masz dostać awans. i ktoś na tą wiadomość mówi:

” HO! HO! Awansik! To teraz z roboty nie wyjdziesz i musisz dalej dojeżdżać… Jesteś taki biedny… skończyło się! “

A co czujesz kiedy słyszysz:

“HO! HO! Ale nowina! Gratulacje, to będzie nowa przygoda… ciekawe jak to będzie… uszykujemy imprezkę z tej okazji ?”

No właśnie…

PUSTY ZBIORNICZEK I JEST NADZIEJA

Jakby tak wszystko zebrać do kupy … (której jest sporo w pierwszych latach życia rodziców rokporokowych…) To są dni w których dosłownie nic nie wychodzi. Nawet my na dwór. Nawet obiad na czas, nawet poranne mycie zębów odbywa się o 16:45. Czasami emocje sięgają zenitu, i należy opuścić pomieszczenie i pokrzyczeć w poduszkę. Czasami nie zdążysz wyjść z pokoju gdy zobaczysz co narobili. Jak to w rodzicielstwie bywa.
Dbaj o siebie. Dbajcie o siebie nawzajem. Jesteście bardzo potrzebni.

Będzie też pięknie.

p.s. Zdjęcia w artykule są autorstwa najstarszej trójki naszych dzieci, musiałam wykupić do nich prawa czekoladą i drobnymi monetami na fundusz legoskowy 😀